Kolejne narodziny

Nabieram nicości w dłonie.
Obmywam twarz - twarz znika.
Znikają oczy, usta i skronie.
Powstaje maska - maska maszkarnika.

Nalewam pustki do serca.
Dusza w konwulsjach tonie.
W jedwab rękawów chowam
Skrwawione marzeniem dłonie.

Zostawiam jedynie uśmiech,
Wieszany jak sznur na szyję.
Nic więcej nie pozostało
...
Ten kto umarł, ten nie żyje.