Komu dziś bije dzwon

Polne kwiaty
Na bezdrożach
Niepotrzebne już nikomu
Barwą płatków
Zdobią groby
Tych co już nie słyszą dzwonu

Miasto niepamięci

W moim mieście niepamięci
Spaceruję uliczkami.
O bruk dobrych szczerych chęci,
Stukam kopyt obcasami.

W moim mieście niepamięci
Są sami zwyczajni ludzie.
Wyginęli wszyscy święci,
Wytępieni w wielkim trudzie.

W moim mieście niepamięci
Nikt nie mieszka bez przyczyny.
Wszyscy tutaj są przeklęci.
Z winą, albo i bez winy.

W moim mieście niepamięci
Boga nikt już nie pamięta.
Na idiotów wystrychnięci
Zniszczyliśmy wszystkie święta.

W moim mieście niepamięci
Dni płyną szarymi strugami.
Ludzie z marzeń swych wyschnięci
Palą dziecinnymi snami.

W moim mieście niepamięci
Nikt nie żyje z własnej woli.
Zapomniani i zaschnięci,
Wolni w klatce swej niewoli.

. . .

Gdy poranne wstają zorze,
Tam gdzie diabeł ma swe łoże,
Świat na chwilę się przemienia.
W marzenia.

Starzy wojownicy

Pogodzeni z życiem, losem i śmiercią
Trwają nie wadząc nikomu.
Słuchając ciszy.
Z uśmiechem.

Są takie dni

Są takie dni, gdy...

Cienie wypatrują za światłem.
Wspomnienia podrygują bezwładnie.
Demony piszczą ze strachu.
A Śmierć szlocha do poduszki.

Są takie dni.

Brzydota

Skoro piękno widać w oczach,
Czymże jest brzydota zatem?
Czy jest piękna negatywem,
Czy tylko urody katem?

Jak wygląda? Gdzie się mieści?
Oczy są zwierciadłem duszy.
Dusza piękna jest - to pewne.
Warto zajrzeć więc za uszy.

Za uszami jednak nie ma,
Tylko brudu pół paznokcia.
Może tam, gdzie nikt nie patrzy?
Na przykład na czubku łokcia.

Jednak i tam ani śladu.
Nawet drobinki brzydoty.
Podłamany tym odkryciem
Zapytałem wprost idioty:

"Powiedz, głupcze, co źle robię?
Gdzie mi szukać odpowiedzi?"
Puścił do mnie perskie oko
I zniknął pośród gawiedzi.

A więc oczy! Mimo wszystko.
Sięgnąłem zatem po lupę.
Już ja cię brzydoto znajdę.
Spojrzę tobie prosto w dupę.

Lupa. Lustro. Szkiełko. Oko.
Widzę piękno w moich oczach.
Szczerzy się ku mnie wesoło.
Kokardy ma na warkoczach.

A daleko, hen hen z tyłu,
Z tej samej duszy spoziera,
Siedząc w kącie swym, brzydota.
W brudny rękaw nos wyciera.

Do brzydoty

O Brzydoto! Twa ohyda
Zmraża serca, skręca flaki,
Na wymioty wszystkim zbiera
I jeży na karku kłaki.

Pomimo swej obleśności,
To sposobność masz łagodną,
Jednak trupio zgniły uśmiech
Ma skuteczność niezawodną.

Tak odpychasz, i odstraszasz,
Budząc wstręt we wszystkich członkach,
Muzykę z "Psychozy" grając
Na nerwów drżących postronkach.

Twe serduszko tak mięciutkie,
Przepleśniałe aż do kości,
Wiecznie pozostanie smutne.
Obca mu słodycz miłości.

Taki już los maszkaronów,
Gdzieś na gzymsach przycupniętych,
Strasznych z zewnątrz, pięknych w środku.
Na skraj bytu odepchniętych.

Wiersz pobielany

Napisałem dzisiaj wiersz.
Wiersz biały.
Taki prosty.
Całkiem zwykły.
Doskonały.

Jednak coś.
Coś mnie.
Mnie w nim frapuje.
Chyba że.
Tak jakby.
Draństwo się rymuje.

Samoniebójcy

Tykanie twego serca
Ustaje powoli.

Pękają pręty klatki
Znienawidzonej niewoli.

Widzisz blask wolności.
Światełko w tunelu.

Słyszysz wprost z ust Boga
"Witaj Przyjacielu".

...

Niby takie proste.
Niby pstryk! - i już.

Jeden tylko problem.
Jesteś tchórz!

Sens życia

Garstka ciepłych wspomnień
(Albo lepiej dwie).

Miłości czar wyśniony
W najpiękniejszym śnie.

Gruba drzazga przyjaźni
Do grobowej deski.

Za duży sweter od mamy
(Ten ohydnie niebieski).

Niemy dotyk Słońca.
Wiatru cicha pieśń.

Oto i sens życia
Zwinięty w dziecka pięść.

Ciemne strony kapeluszy

Ciemne strony kapeluszy,
Czarne niczym noc bez Nieba,
Wyszeptują prosto w uszy
Słowa, których nie potrzeba.

Ciemne strony kapeluszy,
Ryczą w skronie mrokiem blasku.
Śpiewu ich nic nie zagłuszy,
Oprócz trumny wieka trzasku.

Ciemne strony mojej duszy,
Ciemniejsze niż kapelusze,
Chowam w serca mego głuszy.
Chociaż, naprawdę, nie muszę.

Jedna chwila burzy

Są takie dni,
Gdy nic nie jest sobą.
W takich właśnie dniach
Jestem Tobą.

Obrączka

Bez początku.
I bez końca.
Z kształtu tęczy.
Z blasku Słońca.
Dwie połówki.
Połączone.
W wieczność, razem,
Zespojone.

Bańki mydlane

Nie płacz maleńka.
I otrzyj swe łzy.
Bańka z mydlin pęka
I świat znów jest zły.
Okrutny. Cyniczny.
Jak piasek na wietrze.
Stłamsi Cię i zniszczy.
Odbierze z płuc powietrze.
Więc nie płacz maleńka.
I otrzyj swe łzy.
Jest kolejna bańka.
W bańce Ja i Ty.

Dualizm świata zielonobrązowy

Jedno słowo,
Dwa znaczenia,
Łuny światłość,
Mroczność cienia,
Nuta dźwięku,
Ogrom ciszy,
Szczyt wzniosłości,
Głębia niszy,
Węzeł ślubny,
Piach grobowy...
Sens ukryty
Między słowy.

Raz dwa

Życie niczym sen
Iluzorycznie trwa
Kończąc się na 'raz'
Nim pomyślisz 'dwa'.

Życie, to tylko złudzenie

Władza, potęga,
Nędza i kamienie...
Życie,
To tylko złudzenie.

Wrogość, nienawiść,
Czułości pragnienie...
Życie,
To tylko złudzenie.

Przyszłości, plany,
Przeszłości westchnienie...
Życie,
To tylko złudzenie.

Młodość, starość
I ostatnie tchnienie...
Życie i śmierć,
To tylko złudzenie.

Ktoś

Powiedział ktoś
kiedyś
gdzieś
"Życie nie jest warte łez".

Płakał.

Kolejne narodziny

Nabieram nicości w dłonie.
Obmywam twarz - twarz znika.
Znikają oczy, usta i skronie.
Powstaje maska - maska maszkarnika.

Nalewam pustki do serca.
Dusza w konwulsjach tonie.
W jedwab rękawów chowam
Skrwawione marzeniem dłonie.

Zostawiam jedynie uśmiech,
Wieszany jak sznur na szyję.
Nic więcej nie pozostało
...
Ten kto umarł, ten nie żyje.

Bełkot

Niczym robaki na szybie
Tak blisko, lecz zbyt daleko
Rozdzieleni bezbarwną taflą
Po dwóch stronach świadomości

Żyjąc marzeniem wczorajszego dnia

Żyjąc marzeniem wczorajszego dnia,
Zgubionym daleko wśród chmur,
Poruszam bezładnie skrzydłami
Oskubanymi ze wszystkich piór.

Nagi, kaleki, pokraczny i ślepy,
Z resztka nadziei na sznurku,
Niezdolny złapać wiatru ni tchu,
Upadkiem stoję na szczerbatym murku.

Kradnę drobiny z resztek dobrych serc,
I gorzkie łzy z blatów starych stołów.
Zabrakło czasu, miłości, Ludzi...
Nie ma już miejsc dla aniołów.

Marzenia nocnodeszczowe

Marzenia,
Nocnym deszczem na szybie zapisywane.

Marzenia,
Słońcem dziennym w niebyt wymazywane.

Marzenia,
Z których został jedynie pustki kurz.

Marzenia,
Cóż... Nie do spełnienia już.

Zemsta

Kołkiem w gardle stanę ci!
Zatruję wszyściutkie sny!
Krew zmienię w tłuczone szkło!
Oddech słodki w trądu zło!
Duszę w przepaść pełną łez!
Serce w maź co czarna jest!

Za to, że gdy obok śpisz
Koszmarami mi się śnisz...

Trupi los

Siedzę sobie na mym grobie.
Rzepkę palcem sobie skrobię.
W pustej czaszce bzyczy mucha.
W korpusie mieszka ropucha.
Zaś po żebrze ślimak łazi.
(Jak go strącę, się obrazi)
I tak płynie czas powoli
Kościotrupiej mej niedoli.
Gdy wyłażę kości grzać,
Jak Pan Grabarz pójdzie spać.

Szczerze...

"Dlaczego ludzie piszą wiersze?"
Zapytał mnie marynarz stary.
"Nie lepiej dziury wiercić w serze,
Lub... sam nie wiem... naprawiać zegary?"

Chciałem powiedzieć mu coś mądrego;
Że to z emocji... Albo, że z natchnienia...
Jednak po chwili odrzekłem szczerze,
Że wiersze piszę ot tak - od niechcenia.

Jedno więcej udeżenie serca

Wszystko kończy się tak szybko.
Wszystko tak króciutko trwa.
Na wszystko nie starcza życia;
Za krótkie byłyby i dwa.
Może jednak tak jest lepiej,
Że trwanie to tylko chwila...
Bo inaczej któż by dostrzegł
Mgnienie barw skrzydeł motyla?

Żyjąc na przekór

Gaszę palcami płomienie świec
Chodzę boso po asfalcie nocą
Przytulam się do drzew gdy nie widzi nikt
Głaszczę wiatr opuszkami palców
Zapamiętuję odcień błękitu nieba
Upajam się smakiem powietrza o poranku

W chwilach, które przeminęły...

Jak liście ...

Jak liście...
Na wietrze wirujące.
Bez sensu i bez celu
W kółko się kręcące.

Wciąż w biegu,
W kurzu, znoju i trudzie.
Zupełnie bez sensu.
Jak ludzie...

3:15

gdzieś pomiędzy
rankiem a północą
zatrzymuje się czas

gwiazdy bledną
otulając świat
niewidzialnym cieniem

myśli i słowa
spojone w jedności
z duszą i sercem

i tylko oczy
toną we łzach
bez powodu

gdy pomiędzy
rankiem a północą
żyję naprawdę

Maszkarnik, maszkarnik

Maszkarnik, maszkarnik,
Maszkarnik w ciszy trwa.
Nie mówi, nie mówi,
Nie mówi ni słowa.
Z uśmiechem, z uśmiechem,
Z uśmiechem stoi tak.
Wyrytym, wyrytym,
Wyrytym na wspak.
Milczący, milczący,
Milczący i zły.
Ukrywa, ukrywa,
Ukrywa ostrzy kły.
Za maską, za maską,
Za maską z bazaltu.
Utkaną, utkaną,
Utkaną z twego snu.

Maszkarnicy

Maski na codzień
Maski od święta
Sztuczne uśmiechy
Szklane oczęta
Jedwabne włosy
Usta gliniane
Wiecznie szczęśliwe
Wiecznie roześmiane
...

Trzy łezki

Kiedy jesteś gdzieś daleko,
Kiedy Ciebie przy mnie nie ma,
Smutek serce mi wypełnia
Słonymi łezkami trzema.

Słońce świeci jak przez palce
Nie dając ni krztyny ciepła,
Zaś każda anielska nuta
Skwierczy siarką prosto z piekła.

Kwiaty zapach swój chowają
Pośród gęstwiny korzeni,
A czas sączy się powolnie
W poszukiwaniach przestrzeni.

Gwiazdy, hen na Mlecznej Drodze,
Toną pod kożuchem grubym,
Gdy układy wszystkich planet
Gubią osi swoich śruby.

Kiedy jesteś gdzieś daleko,
Wtedy jestem, choć mnie nie ma,
Gdzieś pomiędzy snem a nie snem
Ze smutku łezkami trzema.