Umarło. Zdechło.
I gnije na wietrze.
Słodkokwaśny fetor
Zatruwa powietrze.
Tak oto przemija
Natchnienie poety.
On zaś wraz z nim znika.
Nie... a może i stety.
Są takie dni
Są takie dni,
Dni takie jak ten,
Gdy patrzę na świat przez palce,
By przypominał mi sen.
Są takie dni,
Takie jak właśnie dziś,
Gdy śnię, że czekam na Ciebie
Tam, gdzie kazałaś mi przyjść.
Są takie dni
. . .
Dni takie jak ten,
Gdy patrzę na świat przez palce,
By przypominał mi sen.
Są takie dni,
Takie jak właśnie dziś,
Gdy śnię, że czekam na Ciebie
Tam, gdzie kazałaś mi przyjść.
Są takie dni
. . .
Gdybym
Gdybym tylko mógł
Przychylić Ci rąbka nieba,
Miast deszczu padałyby
Okruszki świeżego chleba.
A gdybym tylko mógł
Myślami cofać czas,
Zakochałbym się tysiące
Zamiast jedyny raz.
I gdybym tylko mógł
Wyznać swą miłość Ci…
Słowami jednak nie umiem.
Zostanę. Do końca mych dni.
Przychylić Ci rąbka nieba,
Miast deszczu padałyby
Okruszki świeżego chleba.
A gdybym tylko mógł
Myślami cofać czas,
Zakochałbym się tysiące
Zamiast jedyny raz.
I gdybym tylko mógł
Wyznać swą miłość Ci…
Słowami jednak nie umiem.
Zostanę. Do końca mych dni.
Sum ergo sum?
Pośród marów i koszmarów
W mojej głowie czasem gości,
Niepoprawny w każdym względzie,
Harmider osobowości.
Plącze myśli, miesza słowa,
Gmatwa sny z rzeczywistością.
Nie pozwala tchu nasycić
Szaroczystą normalnością.
Zmienia formy i znaczenia,
Wplata barwy gdzie ich nie ma
Przywołując stado szaleństw
Wszystkimi łapami trzema.
Gdy zmęczony swą zabawą
Przymyka ślepia z uśmiechem
Mogę, przez czas nieuchwytny,
Delektować się oddechem.
W mojej głowie czasem gości,
Niepoprawny w każdym względzie,
Harmider osobowości.
Plącze myśli, miesza słowa,
Gmatwa sny z rzeczywistością.
Nie pozwala tchu nasycić
Szaroczystą normalnością.
Zmienia formy i znaczenia,
Wplata barwy gdzie ich nie ma
Przywołując stado szaleństw
Wszystkimi łapami trzema.
Gdy zmęczony swą zabawą
Przymyka ślepia z uśmiechem
Mogę, przez czas nieuchwytny,
Delektować się oddechem.
Fake
Życie z plastiku
Schowane w słoiku.
Sukienki różowe,
Światła kolorowe.
Tłumy na sali,
Amanci w oddali.
Wszyscy na skinienie,
Blaski oraz cienie.
I w kąt wepchnięty, pełen trudów i wad,
Realnością piękny, rzeczywisty świat.
Schowane w słoiku.
Sukienki różowe,
Światła kolorowe.
Tłumy na sali,
Amanci w oddali.
Wszyscy na skinienie,
Blaski oraz cienie.
I w kąt wepchnięty, pełen trudów i wad,
Realnością piękny, rzeczywisty świat.
Bezwonne dni bezwenne
Nadchodzi taki czas
Gdy wena ulata
Skrzydłami codzienności
Hen poza kraj świata
I zamin się spostrzeżesz
Poeto Szalony
Stajesz się Człowiekiem
Szarością znaczonym
Gdy wena ulata
Skrzydłami codzienności
Hen poza kraj świata
I zamin się spostrzeżesz
Poeto Szalony
Stajesz się Człowiekiem
Szarością znaczonym
Subskrybuj:
Posty (Atom)