Wrony, kruki i gawrony.
Czarne dzioby. Czarne szpony.
W czarnych głowach czarne ślepia.
Korpus czarny puch oblepia.
Czarna krew pulsuje w żyłach.
W duszy dżemie czarna siła.
Czarnej magii kwintesencja.
Czarcia diabła dekadencja.
Zaś głęboko serce białe.
Takie wątłe. Takie małe…
Magia świąt
Magia, taka prawda szczera,
Jest ulotna jak cholera.
Trwożna, cicha i nieśmiała,
Niczym jakaś pchełka mała,
Kryje się w maleńkich rzeczach.
Niech nikt temu nie zaprzecza!
W płatku śniegu, bombki blasku,
Mikołaja saniach trzasku,
Lampek barwnym migotaniu,
Barszczu głuchym bulgotaniu,
Biciu serca osób bliskich
I podarkach dla nich wszystkich.
Tych drobiazgach. Bibelotach.
Nic nie znaczących przedmiotach,
Napełnianych zaufaniem,
Troską, trwogą i kochaniem.
Oto Magia w pełnej krasie.
Starczy chcieć – na pewno da się
Znaleźć ją w zasięgu wzroku.
Dać się porwać. Choć raz w roku.
Jest ulotna jak cholera.
Trwożna, cicha i nieśmiała,
Niczym jakaś pchełka mała,
Kryje się w maleńkich rzeczach.
Niech nikt temu nie zaprzecza!
W płatku śniegu, bombki blasku,
Mikołaja saniach trzasku,
Lampek barwnym migotaniu,
Barszczu głuchym bulgotaniu,
Biciu serca osób bliskich
I podarkach dla nich wszystkich.
Tych drobiazgach. Bibelotach.
Nic nie znaczących przedmiotach,
Napełnianych zaufaniem,
Troską, trwogą i kochaniem.
Oto Magia w pełnej krasie.
Starczy chcieć – na pewno da się
Znaleźć ją w zasięgu wzroku.
Dać się porwać. Choć raz w roku.
. . .
Obudziłem się wśród nocy.
Zatrząsły się klatki pręty.
Ktoś gdzieś grzebie w moim lesie.
Ktoś narusza me odmęty
Ładu, składu, nieporządku,
Grobów młodzieńczego buntu,
Kurhanów dziecięcych marzeń.
Szuka tam miękkiego gruntu,
By móc jeszcze głębiej kopać.
By rozgarniać lęków grudki.
By wyłamać pragnień bramy.
By zakopać swoje smutki.
Zatrząsły się klatki pręty.
Ktoś gdzieś grzebie w moim lesie.
Ktoś narusza me odmęty
Ładu, składu, nieporządku,
Grobów młodzieńczego buntu,
Kurhanów dziecięcych marzeń.
Szuka tam miękkiego gruntu,
By móc jeszcze głębiej kopać.
By rozgarniać lęków grudki.
By wyłamać pragnień bramy.
By zakopać swoje smutki.
Melancholia
Samotny morderca
Wyrusza o świcie,
By tuż przed północą
Odebrać twe życie.
By ukraść twe sny.
I twoje marzenia.
By wyssać twą chęć
Dalszego istnienia.
Zabierze zapachy
I barwy twej duszy.
Zostawi samotność
Nim dalej wyruszy.
Wyrusza o świcie,
By tuż przed północą
Odebrać twe życie.
By ukraść twe sny.
I twoje marzenia.
By wyssać twą chęć
Dalszego istnienia.
Zabierze zapachy
I barwy twej duszy.
Zostawi samotność
Nim dalej wyruszy.
Ogień
Bez ciała
Bez duszy
Bez sensu
I celu
Przez wielu niechciany
Wzgardzony przez wielu
Bez żalu
Bez trwogi
Bez cienia
I blasku
Sam sobie istnieniem
Wśród niemych oklasków
Bez duszy
Bez sensu
I celu
Przez wielu niechciany
Wzgardzony przez wielu
Bez żalu
Bez trwogi
Bez cienia
I blasku
Sam sobie istnieniem
Wśród niemych oklasków
Astronomnia
Dwie gwiazdy.
Dwie galaktyki.
Więźniowie szaleńczego pędu
Kosmicznej epileptyki.
Dwa księżyce.
Dwa słońca.
W pogoń nocy za dniem
Wplecione od końca bez końca.
Dwa światy.
Dwa istnienia.
Przeklęte wepchnięte w świat słów
Nie do wypowiedzenia.
Dwie galaktyki.
Więźniowie szaleńczego pędu
Kosmicznej epileptyki.
Dwa księżyce.
Dwa słońca.
W pogoń nocy za dniem
Wplecione od końca bez końca.
Dwa światy.
Dwa istnienia.
Przeklęte wepchnięte w świat słów
Nie do wypowiedzenia.
... k***a!! ...
Co mówisz przyjacielu,
Trafiając głową w mur…
Gdy uszy twoje rani
Konsumpcjonizmu chór …
Co mówisz przyjacielu,
Gdy widzisz to co ja …
Czy z oczu twoich płynie
Choć jedna krwawa łza …
Co mówisz przyjacielu,
Kiedy brakuje słów …
Kiedy brakuje marzeń …
Kiedy nie ma już snów …
Trafiając głową w mur…
Gdy uszy twoje rani
Konsumpcjonizmu chór …
Co mówisz przyjacielu,
Gdy widzisz to co ja …
Czy z oczu twoich płynie
Choć jedna krwawa łza …
Co mówisz przyjacielu,
Kiedy brakuje słów …
Kiedy brakuje marzeń …
Kiedy nie ma już snów …
Kawiarnia pod Wyrwiduszą
Przyszła Śmierć do kawiarni.
Grzecznie w kąciku usiadła.
Dzbanek herbaty wypiła.
Pół placka z jabłkami zjadła.
Patrzyła w zadumie za okno.
Na deszczem ulice zalane.
Na ludzi goniących za niczym.
Na buty ich zachlapane.
Przyszedłem, jak zwykle, spóźniony.
Śmierci już nie zastałem.
Przy niedopitej herbacie
Usiadłem. I zapłakałem.
Grzecznie w kąciku usiadła.
Dzbanek herbaty wypiła.
Pół placka z jabłkami zjadła.
Patrzyła w zadumie za okno.
Na deszczem ulice zalane.
Na ludzi goniących za niczym.
Na buty ich zachlapane.
Przyszedłem, jak zwykle, spóźniony.
Śmierci już nie zastałem.
Przy niedopitej herbacie
Usiadłem. I zapłakałem.
Dziwny Dziwak
Dziwak, dziwnie zadziwiony,
Lutlampą lunetę zlutował.
Śmiesznym śmiechem zaśmiany,
Rabunek rabusiom zrabował.
Upity pintą upojną,
Zaryczał rykiem uroczym.
Ucho uchyłkiem uchylił.
Ukośnie uskokiem uskoczył.
Bez składu, ładu i sensu.
Bez krzty odrobiny przyczyny.
Zadziw Dziwnego Dziwaka.
Uśmiechem…
Lutlampą lunetę zlutował.
Śmiesznym śmiechem zaśmiany,
Rabunek rabusiom zrabował.
Upity pintą upojną,
Zaryczał rykiem uroczym.
Ucho uchyłkiem uchylił.
Ukośnie uskokiem uskoczył.
Bez składu, ładu i sensu.
Bez krzty odrobiny przyczyny.
Zadziw Dziwnego Dziwaka.
Uśmiechem…
Czas
Czas przepływa obok nas.
Ucieka dziurą w kieszeni.
Rani palce, marszczy twarz.
I przygina nas do ziemi.
Dni, godziny, wieki, lata...
Nazwy które nic nie znaczą.
Czas, to ogrom górskich mas.
Czas, to ludzie kiedy płaczą.
Tyle czasu już straciłem.
Tyle czasu jeszcze stracę.
Nim upłynie Czasu czas.
Nim czas w Czasie swój zatracę.
Ucieka dziurą w kieszeni.
Rani palce, marszczy twarz.
I przygina nas do ziemi.
Dni, godziny, wieki, lata...
Nazwy które nic nie znaczą.
Czas, to ogrom górskich mas.
Czas, to ludzie kiedy płaczą.
Tyle czasu już straciłem.
Tyle czasu jeszcze stracę.
Nim upłynie Czasu czas.
Nim czas w Czasie swój zatracę.
. . .
Czasy się zmieniają
Ludzie się zmieniają
Światy się zmieniają
Tylko śmierć...
... nieśmiała i cicha...
... czeka cierpliwie...
... spokojnie...
... niezmieniona
Ludzie się zmieniają
Światy się zmieniają
Tylko śmierć...
... nieśmiała i cicha...
... czeka cierpliwie...
... spokojnie...
... niezmieniona
Przesłuchane
Jesienny liściu,
Co siedzi w mej głowie?
Odpowiadaj szybko!!
Bo… sobie coś zrobię…
Moherowy szalik.
Skarpetki wełniane.
Albo jeszcze lepiej
Czapki pomponiane.
Więc gadaj tu szybciutko:
Co mi w głowie gra?!
„Jesień – na dwa kasztany”?
Hmm… sialalala
Co siedzi w mej głowie?
Odpowiadaj szybko!!
Bo… sobie coś zrobię…
Moherowy szalik.
Skarpetki wełniane.
Albo jeszcze lepiej
Czapki pomponiane.
Więc gadaj tu szybciutko:
Co mi w głowie gra?!
„Jesień – na dwa kasztany”?
Hmm… sialalala
. . .
Topię w wannie pełnej łez
Zapomniany krzyk rozpaczy.
W uszach ćmi cichutki jazz
… nic nie znaczy … nic nie znaczy …
Zapomniany krzyk rozpaczy.
W uszach ćmi cichutki jazz
… nic nie znaczy … nic nie znaczy …
Natręt
Przyszedł do mnie wiersz...
Siadł na środku biurka.
Wymalował kredki.
Wpierdolił ogórka.
Zwinął kartkę w tubę
I wrzasnął mi w uszy:
Póki mnie nie spiszesz,
Nigdziem siem nie ruszym!
Pióra ostrym grotem
Przyszpiliłem drania.
Tak było proszę Sądu.
Nie mam nic do dodania...
Siadł na środku biurka.
Wymalował kredki.
Wpierdolił ogórka.
Zwinął kartkę w tubę
I wrzasnął mi w uszy:
Póki mnie nie spiszesz,
Nigdziem siem nie ruszym!
Pióra ostrym grotem
Przyszpiliłem drania.
Tak było proszę Sądu.
Nie mam nic do dodania...
Słowa
Słowa, słowa, słowa, słowa…
Wszystko niszczą.
I od nowa
Słowa, słowa, słowa, słowa…
Nic nie tworzą,
By od nowa
Słowa, słowa, słowa, słowa…
Wszystko niszczą.
I od nowa
Słowa, słowa, słowa, słowa…
Nic nie tworzą,
By od nowa
Słowa, słowa, słowa, słowa…
Plan na dziś
Pokonać czas.
Zatrzymać świat.
Obudzić się
Bez strat i wad.
Oto mój plan
Na każdy dzień.
Nim trwania blask
Pochłonie cień.
Zatrzymać świat.
Obudzić się
Bez strat i wad.
Oto mój plan
Na każdy dzień.
Nim trwania blask
Pochłonie cień.
. . .
Gdy poranne wstają zorze,
Tam gdzie diabeł ma swe łoże,
Świat na chwilę się przemienia.
W marzenia.
Tam gdzie diabeł ma swe łoże,
Świat na chwilę się przemienia.
W marzenia.
(bez tytułu)
Zasnąć…
I nie śniąc tak trwać
Jakby nie istniało nic
Jakby nie musieć się bać
By nie mieć nikogo
Nie mając niczego
Tak zasnąć i trwać…
Niezależnie od wszystkiego
I nie śniąc tak trwać
Jakby nie istniało nic
Jakby nie musieć się bać
By nie mieć nikogo
Nie mając niczego
Tak zasnąć i trwać…
Niezależnie od wszystkiego
Subskrybuj:
Posty (Atom)