Stojąc w ciszy niemych ścian,
Na uboczu codzienności,
Zmywam krew ze świeżych ran
Zszytych nićmi dawnej złości.
Wcieram soli kilogramy,
By czuć ból, a nie czuć życia.
Każdy szew przybliża tam,
Gdzie nie słychać bycia wycia.
Rany, blizny i posoka.
Gnilny odór zapomnienia.
Niewidzące bielmo oka
Patrzy... choć to nic nie zmienia.