Pośród marów i koszmarów
W mojej głowie czasem gości,
Niepoprawny w każdym względzie,
Harmider osobowości.
Plącze myśli, miesza słowa,
Gmatwa sny z rzeczywistością.
Nie pozwala tchu nasycić
Szaroczystą normalnością.
Zmienia formy i znaczenia,
Wplata barwy gdzie ich nie ma
Przywołując stado szaleństw
Wszystkimi łapami trzema.
Gdy zmęczony swą zabawą
Przymyka ślepia z uśmiechem
Mogę, przez czas nieuchwytny,
Delektować się oddechem.
Fake
Życie z plastiku
Schowane w słoiku.
Sukienki różowe,
Światła kolorowe.
Tłumy na sali,
Amanci w oddali.
Wszyscy na skinienie,
Blaski oraz cienie.
I w kąt wepchnięty, pełen trudów i wad,
Realnością piękny, rzeczywisty świat.
Schowane w słoiku.
Sukienki różowe,
Światła kolorowe.
Tłumy na sali,
Amanci w oddali.
Wszyscy na skinienie,
Blaski oraz cienie.
I w kąt wepchnięty, pełen trudów i wad,
Realnością piękny, rzeczywisty świat.
Bezwonne dni bezwenne
Nadchodzi taki czas
Gdy wena ulata
Skrzydłami codzienności
Hen poza kraj świata
I zamin się spostrzeżesz
Poeto Szalony
Stajesz się Człowiekiem
Szarością znaczonym
Gdy wena ulata
Skrzydłami codzienności
Hen poza kraj świata
I zamin się spostrzeżesz
Poeto Szalony
Stajesz się Człowiekiem
Szarością znaczonym
Subskrybuj:
Posty (Atom)